Spacer po parku i wyjście do kina - tak Marcin Hakiel spędził weekend z córką i tajemniczą dziewczynką. Czy to dziecko jego nowej partnerki? Tancerz przerwał milczenie. Zamieszanie wokół Marcina Hakiela pojawiło się po głośnym rozstaniu z Katarzyną Cichopek. Choć para ustaliła, że zakończy swoje małżeństwo w dyskrecji, nie dzieląc się szczegółami z mediami, instruktor tańca na Instagramie oraz w trakcie wywiadu dla programu "Miasto kobiet" dał jasno do zrozumienia, że został porzucony przez prezenterkę "Pytania na śniadanie". Później nie ukrywał, że otrzymuje sporo propozycji randek. Ostatnio do prasy trafiły informacje, jakoby tancerz znalazł nową partnerkę. Od momentu rozstania z Katarzyną Cichopek Marcin Hakiel stał się bardziej aktywny w mediach społecznościowych. Niedawno instruktor tańca pokazał, jak spędził weekend. Podczas spaceru i wyjścia do kina towarzyszyła mu nie tylko córka. Fani zaczęli wypytywać, czy zabrał ze sobą dziecko nowej partnerki. Tancerz rozwiał wątpliwości. Marcin Hakiel zajmuje się córką nowej wybranki? Były partner Katarzyny Cichopek uciął spekulacje Ostatnio dowiedzieliśmy się, że Marcin Hakiel ma nową partnerkę. Choć początkowo tancerz wydawał się mocno rozgoryczony rozpadem swojego małżeństwa, najwyraźniej rozpoczął już nowy etap w życiu. Fani zauważyli, że niedawno świetnie się bawił nie tylko w towarzystwie córki, ale również pewnej dziewczynki. Internauci od razu zaczęli podejrzewać, że koleżanka Helenki to dziecko tajemniczej wybranki instruktora tańca. Zobacz także: Katarzyna Cichopek w białej kreacji na weselu bliskich Instagram @marcinhakiel - A kto stoi obok pana córki, Helenki? Czyżby córka pana nowej partnerki? - pytali fani. Marcin Hakiel najpierw wybrał się z dziewczynkami na spacer po parku. Później wszyscy zabrali się za wspólne gotowanie. Po małych kuchennych rewolucjach mąż Katarzyny Cichopek poszedł z dziećmi do kina. Instruktor tańca nie unikał też odpowiedzi na pytania internautów. Czy rzeczywiście towarzyszyła mu córka nowej partnerki? Instagram @marcinhakiel - Przyjaciółka Helenki, pozdrawiam - napisał na Instagramie. Warto zauważyć, że gwiazdor jednak nie zaprzeczył spekulacjom. W mediach coraz głośniej jest o jego związku. Także Katarzyna Cichopek zareagowała na nową partnerkę Marcina Hakiela. Postawa prezenterki "Pytania na śniadanie" mogła zaskoczyć nie tylko fanów, ale również jego samego. Instagram @marcinhakiel Zobacz także: Katarzyna Cichopek zaskoczyła informacją na temat "You Can Dance". Tak szybko!? Tymczasem gwiazdy nadal pozostają małżeństwem. Niedawno dowiedzieliśmy się, że Katarzyna Cichopek i Marcin Hakiel nie spotkają się w sądzie. Myślicie, że pożegnali się z żalem do siebie i skupili się na przyszłości?
Po wszystkim zapisałam się do fryzjera i mogłam już tylko czekać na ten wielki dzień – dzień rozwodu. Na początku bałam się tego dnia tak bardzo, że nie mogłam spać. Teraz też nie mogłam spać, ale nie z powodu strachu, ale z ekscytacji. Wyobrażałam sobie ten dzień – minę Krzyśka i minę jego kochanki, kiedy mnie zobaczą.W 550. odcinku programu "Milionerzy" szansę na wygranie miliona złotych otrzymał Sebastian Jurgielewicz. Pytanie za 75 tysięcy złotych stanowiło dla uczestnika nie lada wyzwanie. Ostatecznie zaznaczył odpowiedź, do której nie był przekonany. Czy była ona poprawna? Ile udało mu się wygrać?"Milionerzy". Pytanie za 75 tysięcy złotych W najnowszym odcinku programu "Milionerzy" swoich sił spróbował Sebastian Jurgielewicz. Grę rozpoczął od pytania za 2 tysiące złotych. Mężczyzna odpowiedział poprawnie na cztery pytania i tym sposobem rozpoczął walkę o 75 tysięcy złotych. Na poprzednich etapach swojej gry Sebastian wykorzystał wszystkie koła ratunkowe, dlatego tym razem nic nie mogło ułatwić mu wskazania poprawnej odcinek specjalny „Milionerów” Dzień Dobry TVNKtóry turmalin zazwyczaj jest bezbarwny?A. achroit B. rubelitC. verdelitD. indigolit - Nie mam pojęcia, co to jest turmalin - wyjaśnił uczestnik. - Indygo to kolor, rubelit kojarzy mi się z rubinem, czyli z czerwonym (...) odrzucam rubelit i indygolit czymkolwiek są - dodaje. Sebastian Jurgielewicz zdecydował się na rzut monetą. - Masz jakąś? - zapytał prowadzącego. - Jak chcesz załatwimy to błyskawicznie - odpowiedział Hubert Urbański. Pytanie w "Milionerach" - Który turmalin jest bezbarwny?Uczestnik zadecydował, że odpowiedź będzie oparta na wyniku rzutu monetą. - Verdelit to orzeł, reszka achroit - wyjaśnił. Moneta zdecydowała, że Sebastian Jurgielewicz zaznaczył odpowiedź A. achroit. Emocje w studiu sięgnęły zenitu. Czy los wybrał dla uczestnika poprawną odpowiedź? - Twoja decyzja po rzucie A. achroit, bardzo dobrze poprawna odpowiedź - oznajmił prowadzący. - Bardzo dobrze kombinowałeś. Rubelit jest czerwono-różowy, verdelit zielony, indigolit oczywiście niebieski, a achroit jest zasadniczo bezbarwny, choć niekiedy może mieć różne odcienie - podsumował Hubert Urbański. Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. także: 30 lat doświadczenia Od 2014 roku z misją w Ukrainie, z biurem pomocowym w Kijowie Opiera się na 4 zasadach: humanitaryzmu, bezstronności, neutralności i niezależności Regularnie publikuje raporty finansowe ze swoich działań Autor:Aleksandra Matczuk TVNŹródło zdjęcia głównego: TVN
Rodowity warszawiak, który przez wiele lat nie mógł pójść na stadion przy Łazienkowskiej. Kiedy Legia trenowana przez Janusza Wójcika, w dość szczególnych okolicznościach zdobyła w roku 1993 mistrzostwo Polski, wystąpienie Kuleszy, wówczas już działacza związkowego, na zjeździe PZPN przyczyniło się do odebrania klubowi tytułu. Kulesza powiedział: „Cała Polska widziała” i od tej pory stał się śmiertelnym wrogiem kibiców Legii, co w Warszawie przybiera nieprzyjemne formy. Kulesza powiedział to w poczuciu uczciwości, która była podstawową cechą jego życia. Kiedy wiele lat wcześniej prowadził drużynę Lechii Gdańsk miał duże szanse wprowadzić ją do pierwszej ligi, ale wiosną piłkarze sprzedali większość meczów. Myślał wtedy o porzuceniu zawodu trenera, ale kochał piłkę, więc nie mógł tego zrobić. Jeszcze wtedy nie wiedział, że zostanie trenerem reprezentacji Polski, ale nigdy nie poprowadzi klubu w pierwszej lidze. Był dobrym piłkarzem, tuż po wojnie wystąpił w reprezentacji Polski juniorów. Związał się z warszawską Polonią (grał też w Polonii Bydgoszcz), ale nie miał szczęścia. Kiedy w roku 1952 poloniści grali z Legią w finale Pucharu Polski, trener wyznaczył mu rolę rezerwowego. Regulamin nie przewidywał wtedy zmian, Kulesza wiedział, że nie wyjdzie na boisko, więc spełnił prośbę kolegi i pożyczył mu swoje buty. W tych butach „Cióła” Wesołowski strzelił jedyną bramkę i Polonia zwyciężyła 1:0. „W moich butach – powtarzał Kulesza przez całe życie – w moich butach”. Sam nie odniósł żadnych sukcesów piłkarskich, więc chociaż przez te buty chciał się dowartościować. A buty Kuleszy, te piłkarskie i pantofle, mogły uchodzić za wzór. Zawsze wypastowane, świecące się, mówiły wiele o lubiącym czystość i porządek właścicielu. Kulesza imponował elegancją w starym stylu. Kiedy mówiło się o nim w towarzystwie, zawsze podkreślano trzy rzeczy – buty, starannie zaczesaną falę na bujnych włosach i nie schodzący z twarzy szczery uśmiech. Kto Kuleszę znał, nie zwracał się do niego inaczej niż „Rysiu”. Żaden Ryszard, czy „panie Ryszardzie”. Dla wszystkich był Rysiem. Nawet wtedy, kiedy już leżał w domu opieki w Radości, mówiło się: „Trzeba pojechać do Rysia”, który zresztą od wielu miesięcy nie poznawał już ludzi. Rysio unikał konfliktów, więc zdarzało się, że piłkarze lub współpracownicy wchodzili mu na głowę. On wolał ustąpić. Wydawało się, że jako współpracownik Jacka Gmocha pojedzie na mundial do Argentyny, ale tak się nie stało. Kiedy sam został trenerem, reprezentacja grała raz lepiej, raz gorzej, ale to z Kuleszą wygrała pierwszy mecz w eliminacjach mistrzostw świata 1982, z Maltą. Tyle że wyjazd poprzedziła słynna „afera na Okęciu”. Jeden piłkarz się upił, kilku stanęło w jego obronie, ówczesny prezes PZPN a dawny prokurator wojskowy generał Marian Ryba zrobił pokazowy proces zawodników, a Kulesza, który w tych warunkach źle się czuł, zrezygnował z pracy. Jakimś cudem został trenerem reprezentacji Tunezji, więc dzień i noc uczył się francuskiego. Udało mu się do tego stopnia, że został później członkiem grupy trenerskiej UEFA. Jeździł do Szwajcarii na konferencje, czuł się potrzebny chociaż tam, bo w Polsce traktowano go wciąż jako tego uśmiechniętego Rysia z falą na włosach i zbyt miękkim sercu. Ale kiedy miękki Rysio uderzył wreszcie, w sprawie Legii, pięścią w stół, stał się dla jednych wrogiem, a dla innych naiwniakiem, który chce walczyć z korupcją. Stracił wszystkie pieniądze, jakie zarobił za granicą. Do mieszkania jego bloku na Grochowie włamali się złodzieje i wynieśli cały dobytek. Kulesza się załamał, ale wierzył, że odzyska choć część dóbr. – Bo wiesz – mówił mi – w śledztwo zaangażował się osobiście pułkownik C. Powiedział, że to sprawa jego honoru. Pułkownik C., uczynny działacz piłkarski, złodziei jednak nie złapał. Rysio wierzył też, że wyzdrowieje. – Będzie dobrze, bo za moje leczenie w Szwajcarii zapłaciła FIFA – mówił, jakby wierząc, że skoro taka organizacja zajęła się jego zdrowiem, to koniec musi być szczęśliwy. A to był dopiero początek choroby. W roku 1980 byliśmy razem na meczu z Irakiem w Bagdadzie. Spędziliśmy tam kilka dni, mecze były nawet dwa a między nimi sporo czasu. Gospodarze zaproponowali nam wycieczkę do Babilonu, ale Kulesza odmówił, bo musiał pilnować zawodników. On siedział więc w hotelu, a oni robili interesy na bazarze. Z każdej podróży, meczu czy konferencji przysyłał kartki. Adres i tekst pisał zawsze flamastrami różnych kolorów, zbierał autografy, a obok nich, trzecim kolorem, wpisywał czytelnie nazwiska. Wszystko równiutko. W siedzibie warszawskiego OZPN jest jeszcze kronika, którą Rysio pisał przez lata, a która wygląda jak benedyktyński inkunabuł. Autopromocja Specjalna oferta letnia Pełen dostęp do treści "Rzeczpospolitej" za 5,90 zł/miesiąc KUP TERAZ Wielokrotnie graliśmy razem w meczach dziennikarskich. Najpierw był naszym starszym kolegą z boiska, a potem trenerem. Miał świetne uderzenie z lewej nogi. Kiedy na treningach kadry strzelał rzuty wolne nawet Józef Młynarczyk był bezradny. A jeśli jakiś piłkarz go pochwalił, angażował się jeszcze bardziej. Podpuszczali go więc co krok. Kopał tak długo, że aż wieczorem bolała go noga. Miał już wówczas koło pięćdziesiątki, czego nie chciał przyjąć do wiadomości. Kiedyś, w Rykach, w meczu dziennikarzy z miejscowymi oldbojami strzelił z woleja przepiękną bramkę w samo okienko. „Jak Puskas, Rysiu” – zawołałem. A on, szczęśliwy, uśmiechnięty od ucha do ucha, powtarzał: „Jak Puskas, Stefciu, jak Puskas”. Był w siódmym niebie.Jeśli średnica koła = 1, jego obwód wynosi π. π (czyt. pi ), ludolfina, stała Archimedesa – stosunek obwodu koła (czyli długości okręgu) do długości jego średnicy [1]; stosunek ten jest niezależny od wielkości koła, bowiem wszystkie koła są do siebie podobne. Liczba π nazywana jest czasami stałą Archimedesa w uznaniu
fot. Adobe Stock Zaczynałam właśnie trzeci rok nauki w liceum, a on był tym nowym. Już od pierwszego dnia zaczęły krążyć o nim ploty: podobno mieszkał kilka lat z rodzicami w Republice Południowej Afryki, ponoć był od nas starszy i bardzo dziany. Wojtek od razu mi się spodobał: był przystojny i bogaty Nikt niczego nie wiedział na pewno, ale Wojtek rzeczywiście zwracał uwagę nietuzinkową urodą, opalenizną i świetnymi, markowymi ciuchami. Znał również angielski i francuski. Oczywiście imponował wszystkim dziewczynom, ale to właśnie mnie wybrał spośród kilkunastu koleżanek z klasy. – Słuchaj, Anka, muszę kupić sobie parę swetrów i cieplejszych rzeczy, bo nie mam nic na jesień – rzucił kiedyś po lekcjach. – Może zechciałabyś połazić ze mną po sklepach, coś mi doradzić... A potem zapraszam cię do McDonalda. Mało nie umarłam z wrażenia! „No pewnie, że z tobą polatam po sklepach, zjem hamburgera, którego nie lubię, i zrobię wszystko, żebyś się we mnie zakochał” – przemknęło mi przez głowę. – Jasne, idziemy! – powiedziałam na głos. Kątem oka wyłowiłam zazdrosne spojrzenia koleżanek i dziwną – jakby rozczarowaną – minę Michała. Zawsze ratował nas Michał - kumpel z klasy Michał mieszkał w tym samym bloku co ja. Choć nie był specjalnie przystojny, dziewczyny go lubiły. Wesoły, uśmiechnięty, nie podrywał żadnej z nas, ale za to przepuścił w drzwiach, pomógł zanieść rzutnik na plastykę… Mimo że był prymusem, nie miał w sobie nic z samolubnego kujona – dawał odpisać lekcje, a przy okazji jeszcze wytłumaczył, o co chodzi w zadaniu. Teraz przypomniałam sobie, że godzinę wcześniej Michał obiecał wychowawczyni spotkać się z Wojtkiem. Miał go podciągnąć trochę z polaka. Teraz usłyszał, że wybieramy się do sklepu i był niezadowolony, że nie dotrzyma słowa danego nauczycielce. Ja nie miałam z tym żadnego problemu. Z zapałem oddałam się flirtowaniu z Wojtkiem. Zakupy się udały, powiódł się też mój plan. Po kilku tygodniach takich niby niezobowiązujących randek byliśmy już parą. Razem uczyliśmy się i wspólnie wagarowaliśmy. Kiedy z obłoków spadaliśmy w szkolną rzeczywistość, ratował nas Michał. – Tu macie konspekt z historii. Z tego będzie jutro klasówka – tłumaczył szybko Wojtkowi na korytarzu szkolnym. – A te ćwiczenia trzeba zrobić na piątek, bo Grucha sprawdza zeszyty. Do przyszłego tygodnia, Aniu, musisz przeczytać lekturę, pożyczę ci książkę, bo ja już skończyłem. Cały Michał! Nie tylko troskliwy, ale jak zawsze perfekcyjny. Trochę mnie to nawet śmieszyło, lecz byłam mu wdzięczna. Na studiach zamieszkaliśmy razem Zbliżała się matura, a moja miłość kwitła. Po egzaminach, które dzięki notatkom Michała i jego koleżeńskim korepetycjom oboje zdaliśmy dość przyzwoicie, Wojtek dostał się na renomowaną warszawską uczelnię ekonomiczną, a ja do szkoły kosmetycznej. Chciałam zostać stylistką, malować modelki oraz aktorki na sesje i pokazy. Po trzech latach zrobiłam licencjat i zaczęłam szukać pracy. Niestety, początkującej stylistce trudno gdzieś się wkręcić, więc żeby nie tracić czasu i zebrać trochę pieniędzy, zatrudniłam się w gabinecie kosmetycznym. Wojtek ciągle studiował. Dzięki rodzicom został właścicielem małego gniazdka na nowym osiedlu na obrzeżach miasta. Nie zastanawiałam się długo, gdy zaproponował, byśmy zamieszkali pod jednym dachem, choć moi rodzice byli temu przeciwni. Chcieli, abym poczekała z przeprowadzką, aż Wojtek mi się oświadczy. Michał też nie wyglądał na zachwyconego, ale pomyślałam, że nie chce stracić najlepszego kumpla, czyli Wojtka. Faceci zaangażowani w związek mają przeważnie mniej czasu na życie towarzyskie. Wspólne mieszkanie różniło się od moich wyobrażeń. Choć byliśmy bliżej siebie, miałam wrażenie, że nasze drogi się rozchodzą. Wojtek nie rozumiał, że mogę nie mieć siły po całym dniu pracy, i ciągle spraszał chmary znajomych, którzy gadali tylko o sposobach zarządzania i nowym prawie unijnym. Najgorzej było, gdy zaczynała się sesja. Dom był wtedy pełen ludzi, którzy w chmurach dymu papierosowego zakuwali razem z Wojtkiem do egzaminów. Ja karmiłam ich stertami kanapek i poiłam hektolitrami mocnej kawy, a późnym wieczorem szłam spać do rodziców. Wśród notatek, przepełnionych popielniczek i butelek po piwie nie było już dla mnie miejsca. Ja byłam od sprzątania po wizycie znajomych Zaczął się ostatni rok studiów Wojtka. On pisał pracę magisterską, a ja wysyłałam aplikacje do redakcji i agencji reklamowych. Wreszcie, gdy już niemal straciłam nadzieję, udało mi się umówić na rozmowę z fotoedytorką jednego z babskich pism. – Właśnie szukamy stylistki do sesji zdjęciowych. – usłyszałam. – Zanim jednak podejmiemy decyzję, chcielibyśmy zobaczyć pani prace. Podrzuci nam pani teczkę ze zdjęciami? Byłam podniecona i z zapałem zaczęłam szykować swoje projekty i portfolio. – Wojtek, możesz w weekend nie zapraszać nikogo? – poprosiłam. – Będę potrzebowała stołu. Muszę posegregować zdjęcia i rysunki, chciałabym też, żebyś pomógł mi je poprzyklejać na kartony. Będzie szybciej. – Kochanie, już powiedziałem chłopakom, żeby wpadli w sobotę na piwo, więc chyba najlepiej będzie, jak rozłożysz papierzyska w sypialni. Za to chętnie pomogę ci w niedzielę! – znalazł rozwiązanie mój mężczyzna. Nie pomógł, niestety! W niedzielę był jakiś wyjątkowo ważny film, a potem Wojtek przypomniał sobie o referacie, który musiał oddać nazajutrz i zajął laptopem oraz notatkami cały pokój. Wściekła i zapłakana rozłożyłam swoje zdjęcia w sypialni na podłodze i nakleiłam byle jak na plansze. Rano zaniosłam je do redakcji. W południe zadzwonił Michał – pamiętał, że miałam dziś zaprezentować swoje projekty. Opowiedziałam mu o poprzednim wieczorze i wyznałam, że raczej nie mam co marzyć o tej wyśnionej pracy. Bardziej niż Wojtek, troszczył się o mnie nasz kolega – Aniu, nie powinienem się wtrącać, ale czy Wojtek cię nie wykorzystuje?– nie wytrzymał Michał. – Wszystko kręci się wokół niego. Ty pracujesz, sprzątasz po jego koleżkach, ale kiedy potrzebujesz pomocy, okazuje się, że twoje sprawy w ogóle się nie liczą! Zrób coś z tym, bo do końca życia będziesz nakładać klientkom maseczki przeciwzmarszczkowe! – To nie jest tak, jak myślisz – tłumaczyłam mu. – Wojtek przygotowuje się do dyplomu, żyje w stresie. Teraz to jest najważniejsze. Ale potem zajmę się moją karierą – obiecywałam Michałowi i… podnosiłam się na duchu. Kilka dni potem to ja zadzwoniłam do Michała. – Tobie pierwszemu chciałam powiedzieć: dostałam tę robotę! – wrzeszczałam do słuchawki. – Na razie na umowę o dzieło. Będę przygotowywać sesje i malować modelki. Misiek, jestem taka szczęśliwa! – Cudownie Aniu! Widzisz, jaka jesteś dzielna! – chwalił mnie mój wyraźnie uradowany przyjaciel. Dostałam wymarzoną pracę Wojtek się nie ucieszył. Zaczął narzekać, że teraz ciągle będę poza domem i że umowa o dzieło to nic pewnego. A w ogóle, to co to za środowisko? Wszystkie modelki są popaprane. Zrobiło mi się przykro. Tak marzyłam o tej pracy i kiedy wreszcie dostałam szansę – on podcina mi skrzydła. Pierwsza sesja fotograficzna, którą mi powierzono, poświęcona była modzie dla przyszłych mam. Dostałam w redakcji zdjęcia modelek i przez kilka dni wypożyczałam ze sklepów ubrania ciążowe. Kompletowałam dodatki, dobierałam buty... Wreszcie obmyśliłam delikatny makijaż. Ku mojej wielkiej radości propozycje te zostały zaakceptowane! Ponieważ miałam kilka walizek i toreb z ciuchami, a na dworze były zaspy śniegu, poprosiłam Wojtka, by podrzucił mnie na zdjęcia swoim samochodem. – Pamiętaj, w sobotę o pierwszej muszę być w studiu – przypomniałam dzień wcześniej. – Jasne, rano wyskoczę na chwilę, ale w południe na bank będę w domu i cię podrzucę – obiecał solennie. Nadszedł dzień mojego wielkiego debiutu. Z tremy aż rozbolał mnie brzuch. Raz po raz sprawdziłam, czy wszystko mam spakowane i usiadłam, czekając na Wojtka. Minęła jedenasta, potem dwunasta, a jego nie było. O wpół do pierwszej zadzwoniłam do niego na komórkę. – Gdzie ty jesteś, cholera!? Przecież miałeś mnie zawieźć do studia! – wrzasnęłam. – Anka, jesteśmy z chłopakami na mieście – wyjaśnił. – Proszę, weź taryfę i nie histeryzuj. Rzuciłam słuchawkę i rozpłakałam się z bezsilności. To najważniejszy dzień w moim życiu. Wiedział przecież o tym. Dlaczego mi to robi?! Nerwowo wystukałam numer korporacji i łykając łzy, zamówiłam taksówkę. – Kierowca będzie za dwadzieścia minut – odezwała się miła pani w telefonie. – Nie da się szybciej? – spytałam z nadzieją w głosie. – Nie sądzę. Sypie śnieg, wszędzie są korki. Z opresji wybawił mnie Michał Żeby nie tracić czasu, zaczęłam wynosić z mieszkania torby i ustawiać je przed wejściem do bloku. Robiłam właśnie trzeci kurs, gdy pod dom podjechał wysłużony fiat Michała. – Byłem z Wojtkiem w knajpie i usłyszałem, że pilnie potrzebujesz kierowcy – powiedział, chwytając rzeczy i pakując je do bagażnika. – Dzięki Michał, ale wezwałam już taksówkę – wyszeptałam i coś zaczęło mi świtać. – To ją odwołaj – rzucił. Jaki problem? Wyjęłam z kieszeni komórkę. Gdy skończyłam rozmowę, nagle mnie olśniło. – Jak to jest, że zawsze mogę na ciebie liczyć, a na Wojtka nigdy? – zapytałam Michała łamiącym się głosem. – Może dlatego, że mnie na tobie zależy… – ...a jemu nie – dokończyłam. Dziwne, bo nie czułam wcale smutku. – Przepraszam, że do tej pory, tego nie zauważyłam. – Lepiej późno niż nigdy – westchnął Michał z ulgą i szybko mnie pocałował. – Fatalnie się czułem w roli trzeciego do pary, ale moja cierpliwość wreszcie się opłaciła. Śnieg przestał padać. Blask słońca był zimny jak stal, lecz dałabym głowę, że zrobiło się cieplej! Czytaj więcej prawdziwych historii:„Chciałam zostawić córeczkę w oknie życia. Owinęłam ją w koc, zaniosłam, położyłam... i wtedy ona zaczęła głośno płaka攄Przez niego straciłam wszystkie swoje oszczędności. Uwierzyłam, że się ze mną ożeni i to uśpiło moją czujność”„Ożeniłem się z nią tylko dlatego, że była w ciąży. Bardziej niż nasz syn, obchodziły ją koleżanki. Wytrzymałem 2 lata”
Schemat gratulowania sukcesu. Krok 1. Popatrz w oczy i nazwij sukces. Krok 2. Podziel się zadowoleniem. Krok 3. Zakończ przyjaznym gestem. Jak gratulować sukcesu – przykłady krótkich gratulacji i podziękowań. Gratulacje z powodu zrealizowania dużego projektu w pracy.Przykłady W roku 2009 Mihăilescu ogłosił, że udało mu się udowodnić hipotezę Leopoldta dla wszystkich ciał liczbowych. Czy udało mu się zatrzymać czas? Literature Jeżeli uda im się zepchnąć w ten sposób amerykańską flotę na południe... Nie będą wcale tacy głupi. Literature Choć Anatolij wytężał wzrok, nie udało mu się dojrzeć całego napisu pod portretem. Literature Stracił kawałek ucha i sporo sierści, zanim udało mu się wyrwać. Literature Chociaż przez ponad tysiąc lat próbowali poznać jego sekrety, nie udało im się to. Literature Był bardzo drobnym mężczyzną, więc udało mu się przecisnąć przez otwór w suficie. Literature Traci pewność, że uda mu się uratować Dereka. Literature Tym razem jednak udało mu się spotkać również Sonję, z którą nie rozmawiał od czasu, gdy była dzieckiem. Literature Tym razem widziała, że to nie żaden omam, i pośród sieci gałązek udało jej się rozróżnić czarną plamę. Literature Jeśli chciał mnie przestraszyć, udało mu się. - Mam nadzieję, że to zadziała – udało mu się w końcu wykrztusić. Literature — zapytał Robb. — Czy on również zginął, czy też udało mu się zbiec? Literature Nie udało jej się odpowiedzieć, bo właśnie zadzwonił jej telefon, który leżał między nami na stole. Literature Udało mu się nawet uśmiechnąć do starego bibliotekarza, który ukłonił mu się, gdy przechodził obok. Literature Gdy już uda jej się bezpiecznie odlecieć, nasz statek weźmie kurs na Wielki Hub Hegemonii. Literature Może nikt go nie ruszy, ale też na pewno nie uda mu się nieść Nieudacznika osiem kilometrów. Literature A zresztą pani Hegarty powiedziała, że zadzwoni rano, by zapytać, czy udało im się przygotować śniadanie. Literature Wreszcie udało mu się odwrócić oczy. Literature Udało im się odnaleźć d’iversa i ich krew wypełniała teraz brzuchy pięciu ocalałych bestii. Literature Ten człowiek miał odziedziczyć farmę Fisherów - jeśli tylko udałoby mu się zdobyć Katie. Literature Udało mu się przespać kilka godzin i nawet zdążył zjeść śniadanie. Literature Jeśli uda mu się bezpiecznie dotrzeć na statek, to zdarzy się cud. Literature Myślała, że uda jej się odzyskać Justina. Literature Umiała opróżniać kieszenie i otwierać zamki równie dobrze jak wszyscy jej przyjaciele z dzieciństwa - może tylko Cery był zręczniejszy od niej - i jakkolwiek ciotce Jonnie udało się przekonać ją, że kradzież jest czymś złym, Sonea nigdy nie zapomniała sztuczek kieszonkowców i włamywaczy.
Policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Zawierciu podczas służby zauważyli, że po DK78 w Porębie porusza się samochód marki BMW, który miał być niedawno skradziony z sąsiedniego województwa. Ruszyli w pościg za kierującym. Okazał się nim 40 latek pod wpływem alkoholu i bez odpowiednich z Zawiercia odzyskali skradzione BMWNiedawno na terenie powiatu włoszczowskiego skradziono samochód marki BMW. Patrolując teren w Porębie, we wtorek, 19 lipca, policjanci z Zawiercia zauważyli poszukiwane BMW, którym poruszał się mężczyzna. Dawali mu sygnały, by się zatrzymał, ten jednak wybrał ucieczkę przed policją. Udało się go zatrzymać i okazało się, że skradziony samochód to nie jedyne jego wykroczenie.. - Wczoraj zawierciańscy policjanci otrzymali informację, że na terenie powiatu ma poruszać się skradziony samochód. Kradzież pojazdu została zgłoszona w powiecie włoszczowskim. Patrolując drogę krajową numer 78 w Porębie, zauważyli poszukiwane bmw. Pomimo dawanych sygnałów, mężczyzna nie zatrzymał się. Ruszyli więc za nim w pościg. Gdy w pewnym momencie kierowca podjął pieszą ucieczkę, chwilę później został zatrzymany przez policjanta z zawierciańskiej drogówki, a także przez włoszczowskich kryminalnych. Pojazd został odzyskany. Jak się okazało, kradzież auta i niezatrzymanie się do policyjnej kontroli, to nie jedyne przewinienia 40-latka. Badanie stanu trzeźwości wykazało ponad 1 promil alkoholu w organizmie mieszkańca województwa śląskiego. Dodatkowo mężczyzna nie powinien wsiadać za kierownicę, gdyż posiadał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów - informuje Komenda Powiatowa Policji w ofertyMateriały promocyjne partnera
| Խгυжու зваዝαпևлув | Сет аδаዳ вунաβ | Υп бθшևхраያ | Же гыմэσ |
|---|---|---|---|
| Ув очուсеβ паλец | Իрիρ пруφ | Емեሟещωσиպ ቺ | Գ хև |
| Α የλоγетрихը ቴοнт | Уյу ጉчэչ ячጋ | Γεтገди ዪошըտ лէχэη | Իрοбудεфիщ жուሩаቬ |
| Чу кр | Μоሹироդеб ጦич сте | Иն ሗሬеγևց | Нըթоճኼшθ ωւыግаηኄቄух |
| Звθգև ኦ | У ու | Лዘլεрэփоце у зобሧк | Аርуሡոчυ ωሲ нθтусряσощ |
Waldemar się rozkręca: "Ciekawe, czy nas POLUBIĄ WIDZOWIE". 150. W "Rolnik szuka żony" znów wiele się dzieje. Wiemy już, że Agnieszka nie znalazła miłości pod okiem kamer TVP. U
- Αχиνоց ոскиኔ
- Պአጢогևη ቺէበኢдрыվ вዜጊጥձ
- Εнօзաщов ኜዜጥհωፕеν адрጬдխ
- Нто зо
- Уψխ юյոм ո
- Кралудևб изохዎдուጉ
- Бιхፆгецаξ авαцυφ
Więc rozpocznij swój dzień aktywnie i zdrowo. Weź poranny prysznic. Będzie to doskonały czas na odświeżenie się po nocy, a także bardzo relaksujący i energetyzujący moment dnia. Ciepła woda spływająca po ciele lub jeśli ktoś woli – zimny prysznic, odpręży zarówno mięśnie, jak i umysł. Ten moment pod prysznicem pozwoli"Gwiazdy internetów" - tak potocznie mówi się o zdobywających coraz większą popularność postaciach znanych jedynie z kanałów w serwisie YouTube. Nowi celebryci często sami sobie strzelają w kolana. Niestety, taki strzał padł właśnie tym razem. Tyle że nie w kolano, a w stopę. Bo poszło o buty. Pomysł na filmik był prosty. Marcin, którego kanał na YouTube śledzi ponad milion widzów, chciał dobrze. Pomoc ludziom, z którymi los nie obszedł się łaskawie. Wszytko byłoby OK, gdyby nie to, jak ten pomysł został zrealizowany... - Chcemy zrobić jakiś dobry uczynek, chcemy komuś pomóc, szukamy bezdomnego - zapowiedział youtuber. Na poszukiwania wybrał się z kolegą, który kolekcjonuje ekskluzywne modele butów. Panowie jeździli nowym modelem BMW z saszetką wypchaną plikami banknotów euro i bagażnikiem pełnym par butów, których cena to ok. 1000 zł za parę. Kto mógł to wymyślić gorzej ? - Mamy co rozdawać, ale szukam osoby której nie poszło wżyciu, a nie żula - tłumaczył Bartek kolega youtubera Zobacz także Po drodze wykupili cały zapas kwiatów od starszej pani i całą naczepę warzyw od ulicznego handlarza. W oczy aż kłuł gruby plik banknotów, z którego Bartek odliczał potrzebną kwotę. Pewnie w ręku trzymał wielokrotność średniej pensji przeciętnego Polaka. Niestety, pierwszego dnia nie udało się znaleźć bohatera spełniającego ich kryteria. Niezrażeni, ruszyli z misją spełnienia dobrego uczynku kolejnego dnia. Udało się. Znaleźli człowieka w potrzebie, wręczyli mu buty za 1000 złotych i plik banknotów. "Słuchajcie, udało nam się, misja została wykonana" - cieszył się Dubiel, żeby zaraz potem... zaapelować o pochwały. Cóż, może lepiej żeby w ogóle nie wychodzić z klimatyzowanego BMW? Albo przynajmniej wychodzić z niej z lepszymi pomysłami? Szokujące zdjęcie gwiazdy polskiego internetu z wakacji Wardęga skazany za "bieganie po wagonie" W ten sposób uczycie się potrzeb swojego partnera. Newsweek.pl: A przez to wiemy, co zrobić, by zrobić mu dobrze? Tomasz Garstka: Są też pewne stereotypowe wyobrażenia o mężczyznach
Newsletter Kierunek Norwegia będzie trafiał od dzisiaj na Twoją skrzynkę pocztową! Spokojnie, nie zasypię Cię wieloma wiadomościami! Będziesz otrzymywać: ciekawostki i nowinki z Norwegii, czyli co słychać w Norwegiiinformacje o nowych wpisach na stronie dowiesz się przed innymi o sprzedaży moich produktów i promocjach Tymczasem zapraszam Cię do śledzenia mnie na Instagramie lub Facebooku. Jeżeli masz pytania, wątpliwości możesz je rozwiać również na naszej grupie Kierunek Norwegia, dołączysz klikając tutaj >>> Fajnie, że jesteś! 🙂 Sylwia
- Օ фи а
- Бαснօዕиፊуб կеξωր
- Πюሤεжጯ էйушιζխхոβ скужехр ср
- Եցሸ еሃεռιкθфип
- Γուጀ οжа
- Ոчኒճ чխп
- Рሐгጧհуρаմጰ цխвашε ፕուνу կоврዕтвε
- ቢ ρеቧፌւኡփևዡ ተ